wtorek, 9 stycznia 2007

Lusto, część 4

Alicja obróciła się raptownie, ale było już za późno. Nie spostrzegła się, że podczas rozmowy do namiotu wślizgnął się Szary Ogon i jakiś inny odmieniec z głową węża. Rzucili się na nią. Próbując się im wyrwać poślizgnęła się i upadając uderzyła mocno w głowę. Utrata przytomności bardzo ułatwiła im zadanie.


Już drugi raz w przeciągu krótkiego czasu po otwarciu oczu Alicji strasznie kręciło się w głowie. Znów nie wiedziała gdzie jest. Tyle, że tym razem nie mogła się w ogóle poruszyć. Sznury krępowały jej ręce i nogi.


- Widzę, że wróciłaś do żywych – rozległ się znajomy głos przepełniony zatrutą słodyczą – To dobrze.

- Co chcesz ze mną zrobić? Wypuść mnie!
- Mam wrażenie, że na ten temat już rozmawiałyśmy. Zaraz sie przekonasz co zamierzam zrobić.

Chmury rozstępowały się powoli ale za to w bardzo nienaturalny sposób – jednocześnie we wszystkich kierunkach. Zza nich wyłonił się księżyc. Ale jakże odmienny od ziemskiego. Był niesamowicie duży i chorobliwie zielony. Alicję przebiegły ciarki.


Królowa podeszła do dziewczyny i wepchnęła jej w usta spory kawałek szmaty i pogłaskała czule po głowie. Zza pasa wyciągnęła nóż o falistym ostrzu. Uniosła ręce i głowę do nieba. Z gardła Alicji zaczął wydobywać się stłumiony krzyk.


- O wszechmocne Nieba, które wychwalamy swoim życiem! Proszę was o wstawiennictwo w mojej prosbie. O przeklęta Magio, która siejesz zamęt i zniszczenie. Porszę cię po raz kolejny byś użyczyła mi część swej potęgi. Daj mi cień swojej mocy abym napełniona tobą mogła wypełnić moje powołanie. Błagam cię przyjmij tą młodą dziewczynę i jej krew jako ofiarę. - złożyła dłonie nad głową. Ostrze sztyletu skierowała na pierś Alicji – Wysłuchaj mojej prośby, przeklęta Mocy i spłyń na mnie w czystej swej postaci! Niech Nieba mi będą świadkiem! - gwałtownie opuściła ręce...


Był już późno w nocy. Zegar wybił trzecią. Zamek w drzwiach mieszkania Alicji przekręcił się powoli i szczęknął cicho. Ledwo odróżniajaca się od cieni postać przemknęła się bezszelestnie przez mieszkanie. Włamywacz wszedł do sypialni i rozejrzał uważnie. Podszedł do lustra i przyjżał mu się, po czym wziął je do rąk. Równie cicho jak wszedł, wybiegł z mieszkania. W bladym świetle księżyca można było odnieść złudne wrażenie, że włamywacz pod ubraniem skrywa zwierzęcy ogon...

Brak komentarzy: