wtorek, 23 stycznia 2007

Stary bunkier, czyli..., część 1

To był zwykły bunkier. Znajdował się na jeszcze zwyklejszym podwórku. Trzeba przyznać, że w niczym nie przypominał ogromnych poniemieckich schronów, o których się słucha na lekcjach historii, ale bunkier to zawsze bunkier. Bez dwóch zdań. Ten podwórkowy, był raczej niepozorny, ot niewysoka, sześcienna, betonowa budka z daszkiem i metalowymi kratami w miejscu niewielkich, kwadratowych wejść. Jednej z tych krat nie było. Otwór prowadził do ciemnego, pionowego szybu...


Tuż obok stała grupka chłopaków: Czarny, Małpa, Gościu, El, Gruby i Lesio. Nawiasem mówiąc ekipa dość popularna na osiedlu, a już na pewno słynna ze swojej niemalże ułańskiej fantazji. Wszyscy mieli po 11 lat... Rozmawiali konspiracyjnym szeptem, rozglądając się uważnie przez cały czas.


- To co, wchodzimy? - Małpa zajrzał wgłąb mrocznego szybu.

- Ja bym nie wchodził – Lesio pokręcił głową – To wejście jest stare, może się coś rozwalić i po nas.

- Gadasz bzdury – Gościu wsunął głowę w otwór – Czego ty chcesz? Metalowe szczeble wmurowane w beton, nie ma się co rozwalić. Powiedz, że po prostu obleciał cię cykor.

- Mnie? – twarz Lesia przybrała lekko czerwony kolor, a oczy wyrażały chęć przywalenia komuś prosto w nos

- A do tego nie jest wysoko – Małpa poświecił latarką – Najwyżej 3 metry. Lajcik.

- Lajcik? Jaki lajcik?! Porąbało cię? - zacietrzewił się Lesio

- "Coty" to chodzą i się parzą – skwitował w swoim stylu Małpa – Nie ma co stękać. Złazimy, zanim nas ktoś tu przydybie.

- Zaraz – El zatrzymał kolegę – Ktoś z nas musi tu zostać na górze. Tak na wszelki wypadek.

- W sumie racja. Proponuję, żeby został Gruby.

- Czemu ja? - przymrużył lekko oczy

- Bo nie wiem czy się zmieścisz do otworu – Ouuuuu! - Gościu wylądował na ziemi trzymając się za żołądek i cicho pojękując

- Ja cię zaraz „nie zmieszczę”! - wrzasnął Gruby

- Cicho, matoły! - syknął Czarny – Bo się nam tu zaraz zwali na głowę Straż Podwórkowa z Koła Emerytek i tyle będzie z bunkra

- Dobra, sorki – mruknął Gruby

- Zostaniesz z Lesiem...

- Teraz ty zaczynasz!

- Zamknij się w końcu! Później zejdziecie wy.

- No dobra, idźcie już – Gruby rozejrzał się uważnie po podwórku. - Teren czysty. Złaźcie.


Najpierw w otworze zniknął Małpa, trzymając latarkę w zębach. Za nim weszła pozostała trójka. Szyb prowadził pionowo do bardzo wąskiego i niskiego korytarza. Było ciemno i wilgotno. Na podłodze leżało mnóstwo tektury i innych śmieci. Musieli schylić głowy, żeby móc iść dalej.


- Klaustrofobicznie – powiedział El, uwielbiający trudne słowa.

- Ciekawe skąd się wzięła tektura na podłodze – Małpa podrapał się po nosie

- Pewnie ludzie powrzucali – wzruszył ramionami Gościu – Taki dziki śmietnik, rozumiesz gościu?


(Trzeba by nadmienić, że żadnego z nich nie tknęło to, że tektura leżała równomiernie ułożona na ziemi...)


- Nie dotykajcie ścian – ostrzegł Małpa, a pozostali oderwali od nich dłonie – Patrzcie. Kable są na wierzchu.

- Rzeczywiście – przytaknął El – Nie wiadomo czy jest tu prąd. Wszędzie jest mokro i lepiej, żeby nas nie wykopało na zewnątrz.


Posuwali się powoli. Podłoga była bardzo nierówna, a nikt nie chciał na nią upaść. Uczucie, że ściany są coraz bliżej narastało. Po kilku metrach korytarz zakręcał w lewo i kończył metalowymi drzwiami. Były lekko uchylone.


- Ani drgnął – sapnął Małpa wycierając ręce w jasną koszulkę – Spróbuję zobaczyć co jest za nimi...

- No i co? Mów.

- Niewiele widać... To jakiś pokój... Stare łóżko, jakiś stół... Coś na nim leży... Nie widzę dokładnie... O, matko, to ludzka ręka!

- Ja chcę stąd wyjść – El dokonał strategicznego odwrotu

- Co ty opowiadasz gościu – Gościu nie dawał wiary.

- To masz popatrz, ja stąd wychodzę. Nie chcę, żeby i moja ręka się tam znalazła.


Zaczęło się przeciskanie w wąskim korytarzyku. Nikt już nie pamiętał o przewodach. Czarny i Gościu z lękiem musieli przyznać Małpie rację – na stole leżała ludzka ręka! Czym prędzej wrócili na powierzchnię.


- El mówił coś o ludzkiej ręce – Gruby wydawał się zafascynowany – Jest tam naprawdę?

- Idź i sam zobacz

- Chodź Lesiu, złazimy...

- Czy ja wiem... - chłopak miał jakąś niewyraźną minę

- Nie marudź tylko złaź...


Po kilkunastu minutach byli z powrotem. Na twarzy Grubego rysowało się rozczarowanie.


- Co wy sobie ze mnie wała robicie? Chce któryś w nos?

- O co ci chodzi? – zdziwił się Małpa

- Nie było tam żadnej ręki. Na stole nic nie leżało!

- Nie możliwe! Przecież widzieliśmy...

- Musiało się wam przywidzieć kurze móżdżki – prychnął Gruby

- A może tam są duchy... - słowa Ela sprawiły, że całe towarzystwo zamilkło wpatrując się w niego jakby sam był upiorem

- Kurczę, El, jak ty coś wymyślisz... Ha ha. Skąd by się tam miały wziąć duchy?

- To nie jest takie śmieszne. Moja babcia opowiadała, że te bunkry są połączone z piwnicami w blokach i kiedyś zabito w nich hitlerowców...

- Dlaczego akurat tutaj? - zdziwił się Czarny

- No bo jacyś się tu wdarli, a nasi, to znaczy Polacy się tu bronili.

- Ty, to może rzeczywiście ten bunkier jest nawiedzany przez polskie i niemieckie duchy, które ciągle ze sobą walczą i nie mogą zaznać spokoju – Gościu ekscytował się coraz bardziej – I ta ręka na stole to też była ducha, bo na przykład odstrzelili mu ją?

- Jak to odstrzelili? - zdziwił się Gruby – Duchowi?

- Jakiemu duchowi? Za życia ją stracił!Myśl trochę, grubasie... Ouuuu!!

- Uważaj co mówisz – warknął Gruby

- Ja tam w historie o duchach nie wierzę – Czarny sceptycznie pokręcił głową

- Ty się śmiej, ale takie rzeczy zdarzają się naprawdę. Nie miałeś wrażenia, że jak byliśmy na dole to ktoś nas cały czas obserwował?

- W sumie może coś jest w tym co mówisz – Czarny zastanowił się

- El ma rację – gorliwie przytaknął Lesio – Czułem się dziwnie nieswojo na dole.

- Ja też – przyznał Małpa

- No co wy? - zaśmiał się Gruby – Chcecie nas wkręcić? Ale nie uda wam się.

- Wyobraź sobie, że jak byłeś na dole to wpatrywały się w ciebie niewidzialne, martwe oczy hitlerowców, którzy nienawidzili Polaków – poważnym tonem powiedział Gościu

- Daj już spokój – mruknął Gruby – To na mnie nie działa. Nie wierzę w duchy.

- Jak chcesz – Gościu wzruszył ramionami

- Wiecie co mam pomysł – oczy Małpy błyszczały – Proponuję, żebyśmy zeszli do bunkru jeszcze raz i poszukali jakiś śladów walk, duchów albo czegoś jeszcze innego.

- Dobra, ale trzeba przynieść jakiś pręt, żeby otworzyć drzwi do pkoju.

- Nie mówicie poważnie? – Lesio zrobił zdziwione oczy

- Mówimy – odpowiedzieli mu razem

- Ten pręt się załatwi – skinął głową Gościu – To do zobaczenia wieczorem...

Brak komentarzy: