wtorek, 23 stycznia 2007

Wygrzebane z dna szuflady...

Sesja. To tylko jedno słowo a każdy doskonale rozumie o co chodzi - brak czasu, masa nauki, walka z lenistwem itd.

W tym tygodniu nastał właśnie dla mnie czas egzaminów - chwila prawdy na dobrą sprawę, bo to przedostatnia na tych studiach... Później to już właściwie tylko obrona będzie się liczyć "/ Muszę coś wykombinować, żeby po tym roku akademickim dalej być studentem, bo nie ma chyba lepszego okresu w życiu człowieka... Ale, ale nie papadajmy w nostalgię i melancholię - nie ma na to czasu z wyżej wymienionych powodów. Te wyżej wymienione powodu sprawią również, że nie wiem jak często będę wrzucał coś na bloga... Ale mam nadzieję, że tak przynajmniej co drugi, trzeci dzień coś się uda.

Ostatnio poszukując kartek przewaliłem moją magiczną szufladę przy biurku, gdzie można znaleźć masę ciekawych rzeczy. Jakieś przykłady? Proszę bardzo: klucze imbusowe, zabawki z mojego dzieciństwa (pamiętają jeszcze koniec PRLu), obrazki z gumy "Turbo" i "Kaczor Donald", książkę "Inicjacja seksualna" (rok wydania 1980, jeśli dobrze pamiętam) świeczki zapachowe, albumy ze starymi zdjęciami, paczkę prezerwatyw, piłeczki do ping - ponga, stare podziały zajęć i wiele, wiele innych równie sentymentalnych rzeczy. Ale do czego zmierzam. W tej szufladzie jest też sporo różnych papierów i zeszytów. W jednym z nich znalazłem opowiadanie, które napisałem jakieś dwa, trzy lata temu. Całkiem mi się podoba (ciągle) więc postanowiłem je wrzucić na bloga.

Ciekawostka - opowiadanie oparte jest na historii prawdziwej, która zdarzyła się dawno temu...

Brak komentarzy: