środa, 17 stycznia 2007

Ach ci niemcy, czyli przerwy ciąg dalszy...

Dziś pobiliśmy wszelki rekord, podczas tej wizyty! Ale od początku...

Na początku poszliśmy na kręgle. Tak jak przypuszczałem nie było problemów z wejściem, czyli wieczór już zaczął się dobrze:D Spędziliśmy w klubie jakieś dwie godziny. Grało się fajnie i znalazło się kilku godnych przeciwników dla K0rka, z którymi mógłby pograć gdyby tylko był w Polsce (choć, prawdę mówiąc nie znam gry, w której on by nie wygrywał...). W sumie nie ma o czym opowiadać bo nic specjalnie ciekawego się nie działo. Co prawda mógłbym napisać o Musley'u, jego corocznych podbojach wśród niemek i innych ekscesach, ale to mój dobry kumpel, więc zostawię go w spokoju :P

Po tej części wieczoru podzieliliśmy się na dwie grupy. Część poszła na disco (ble:/) a część do "Underground Pub". Ja oczywiście byłem w tej drugiej grupie. Żeby być szczerym to blisko godzinę siedzieliśmy w pubie sami, tzn. ja, Adaś (gość jest naprawdę świetny. Jest z nim masa śmiechu i w ogóle - prosił, żeby coś o nim napisać więc jest :D Mam nadzieję, że jesteś zadowolony Adamie :D) i Krzysiu (czyli sami polacy) i czekaliśmy na ekipę z niemiec (akurat tą bardziej punkową). Około 23 Krzysiu musiał wyjść bo miał ostatni PKS do domu. W końcu jednak nasi niemieccy koledzy (i koleżanka) raczyli się pojawić w knajpie i na wstępie postawili nam piwo (za to lubię niemców :P). I wszystko już poszło z górki. Było naprawdę sympatycznie - śmialiśmy się, gadaliśmy o różnych rzeczach - muzyce, różnicach kulturowych, przemytnictwie, blablabla, religi (nie wiem czemu ten temat pojawia się prawie zawsze po kilku piwach? Ale najwidoczniej to domena nie tylko polaków...), narkotykach czy w końcu (najulubieńszy nasz temat) o wulgaryzmach w polskim i niemieckim języku.
I dochodzimy w końcu do pobicia rekordu, o którym wspominałem na początku. Wszyliśmy z knajpy o 2.00 !! I to nie do końca dlatego, że niemcy chcieli, ale musieli bo byli nieźle wstawieni :D Ja z kolei trzymam się całkiem nieźle (inaczej nie napisałbym tego posta) choć kosztuje mnie to sporo bo co chwila naciskam za dużo klawiszy na raz albo nadużywam spacji... Poza tym ekipa z dyskoteki ciągle chyba jeszcze imprezuje...

Tak więc wyszliśmy z pubu około 2.00, odprowadziłem ekipę do hotelu, usłyszałem, że jestem bardzo miły (bo nie spodziewali się, że ktoś będzie im poświęcał tak dużo czasu ) i oto jestem w domku.

Teraz czas spać, bo jutro rano czeka nas wycieczka do Przemyśla...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Brawo Ober! :) Całkiem fajna notka.
Pozdrawiam,

Masay pisze...

Dzięki Wunsch :D Wyszła ze mnie bestia nie :P

Anonimowy pisze...

Dzięki za wzmianke ;) jestem wdzieczny ze wysłuchałeś mnie i daleś notke o mojej skromnej osobie :]