środa, 24 stycznia 2007

Stary bunkier, czyli..., część 2

Parę godzin później grupka przyjaciół stała ponownie przed bunkrem i rozmawiała z ożywieniem.


- Gruby, do cholery! - Gościu mówił podniesionym głosem – Po co brałeś ze sobą psa?
- A co, nie wolno mi – zaczepnie odpowiedział – Mój pies i robię z nim co chcę!
- Prosiłem cię, żebyś czasem myślał. Może jeszcze zabierzesz go na dół?
- Dajcie spokój – Małpa starał się załagodzić spór – Mama nie wypuszcza go wieczorem bez psa. To tak dla bezpieczeństwa.
- Bezpieczeństwa – Gościu zaczął się śmiać – Ten karzełek miałby kogokolwiek obronić? Buahahaha!
- Coś ty powiedział – warknął Gruby – Jackie jak mu każę to potrafi każdemu przegryźć gardło!
- Buahahaha – Gościu usiadł na ławce, bo nie był w stanie dłużej stać
- Spokój, bo dam każdemu w mordę – Małpa zaczął tracić cierpliwość
- Tylko spróbuj – Gruby przeniósł swój gniew na drugiego kolegę
- Oni tak zawsze – westchnął do siebie Czarny – Zawsze muszą się kłócić.
- Kto się czubi ten się lubi – szepnął Lesio
- Tylko dlaczego ja muszę to znosić – pokręcił głową


W końcu jednak zapanował względny spokój. I w tym samym momencie, Jackie, do tej pory spokojnie obwąchujący otoczenie zaczął ujadać jak wściekły. Jednak tym co uciszyło kompletnie grupę był fakt, że pies stał przed wejściem do bunkru.


- Zamknij się cholero! - krzyknął Gruby, ale zwierzak go nie posłuchał – O co mu chodzi?
- Nie wiem – odpowiedział Gościu – Ale powiem ci w sekrecie, że psy mają taką naturę, że szczekają
- No co ty? - powiedział z przekąsem
- Nie. "Coty" nie szczekają.
- Ja, ci zaraz...
- Chłopaki! Temu psu coś ewidentnie nie podoba się w tym bunkrze.
- Może czuje ducha? - zasugerował El – Gdzieś czytałem, że psy potrafią je wyczuć.
- Dajcie spokój z tymi duchami – jęknął Gruby – Jackie spokój! O widzicie, już nie...


W tym momencie z bunkra dobiegł potworny dźwięk. Jazgot przypominający jęk tysiąca potępionych dusz, otwierających zardzewiałe bramy do czeluści piekielnych.


- Co to było! - wrzasnął Lesio
- Nie wiem! Może coś się wali – zastanawiał się Gruby
- W takim razie ja tam nie schodzę – pokręcił głową El
- A może to jednak ci hitlerowcy – Lesio pobladł jak ściana na szkolnym korytarzu
- Na pewno nie duch – uparcie trwał przy swoim Gruby
- Skąd wiesz?
- Bo duchów nie ma. Zaraz tam zejdę i wam udowodnię, cykory i maminsynki...
- Owawahu! - dźwięk, który dobiegł nagle z bunkra zmroził wszystkich


El, Lesio i Czarny wykonali w tył zwrot i bijąc wszelkie rekordy w sprincie zniknęli z podwórka.


- Co to za jęk? - Małpa rozglądał się dookoła nerwowo
- Skąd mam wiedzieć – Gruby też był zdenerwowany, choć w życiu by się do tego nie przyznał – Daj latarkę...
- Słuchajcie – syknął Gościu


Z bunkra dochodziło szuranie, jakby ktoś lub coś powoli człapało i bardzo niewyraźnie mamrotało.


- To chyba po niemiecku – Małpa był bliski omdlenia – El miał rację. To duch szwaba!
- Ja stąd spadam, goście – odwrócił się – Nie ciekawi mnie co się dalej stanie.
- Ja też wysiadam – Małpa ruszył biegiem za kolegą
- Cykory! Duchów nie ma! - głos Grubego był nieco wyższy niż zwykle. Podszedł do bunkra i zapalił latarkę.


Skierował strumień światła na wylot korytarza. Z mroku wyłoniła się straszliwie chuda i biała twarz. Miała gorejące czerwienią oczy i bezzębne usta. Gruby nie czekał dłużej. Chwycił Jackiego pod pachę i uciekł z wrzaskiem w kierunku bezpiecznego domu.


Po chwili duch pojękując i posapując wyszedł z bunkra. Ruszył na nocne łowy lekko chwiejnym krokiem.


Ale tego nasi dzielni badacze nie mogli już zobaczyć.


KONIEC


Na podstawie autentycznej historii...

Brak komentarzy: