niedziela, 21 stycznia 2007

Zemsta, część 3

Z auta wyskoczył kierowca, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić lub powiedzieć Harry wpakował mu dwie kule prosto w głowę. Siła strzału wygięła go w nienaturalny sposób i rzuciła na maskę. Ciało zsunęło się powoli na drogę zostawiając na lakierze ślad podobny do tego jaki zostawia za sobą ślimak. Tylnymi drzwiami wyskoczyła kobieta ubrana w modnie skrojony garnitur. Przelotnie spojrzała na Harry’ego i rzuciła się do ucieczki. Rozległ się huk wystrzału i okrzyk pełen bólu. Kobieta upadła na ziemię. Zaciskając zęby starała się odczołgać jak najdalej od samochodu. Krwawa plama wokół lewego kolana szybko się powiększała. „Zadziwiająco silna chęć przeżycia” – przebiegło Harry’emu przez myśl. Podszedł do otwartych drzwi auta i zajrzał do środka. Ochroniarz był nieprzytomny. Pułapka okazała się skuteczna. Harry upewnił się, że mężczyzna pozostanie nieszkodliwy strzałem w głowę. Wyprostował się. Na jego twarzy gościł teraz błogi wyraz rozmarzenia. Podszedł powoli do kobiety. Nie była już w stanie uciekać. Leżała nieruchomo na ziemi, głośno szlochając.


- Nie płacz, Susan – w każdej innej sytuacji głos Harry’ego można by uznać za miły i kojący – To tylko ja. Długo czekałem na ten dzień.
- Kim jesteś? – kobieta obróciła się tak, żeby dobrze widzieć napastnika – Czego ode mnie chcesz?
- Nic się nie zmieniłaś. Ciągle jesteś tak niesamowicie piękna... – Harry jakby jej nie słyszał
- Ty... – oczy Susan rozszerzyły się z przerażenia – Pamiętam cię. To ty mnie nachodziłeś, napastowałeś, chciałeś, żebym się z tobą spotykała! Czego teraz chcesz?!
- Moja kochana Susan. Chcę, żebyśmy byli znów razem...
- Jesteś świrem! Mówiłam ci, żebyś dał mi spokój! Nie chcę cię znać...
- Ranisz mnie, Susan... Przecież było nam tak dobrze. Przecież podobały ci się kwiaty, prezenty, które ci dawałem. Nie pamiętasz już wspólnych spacerów, wieczorów przy świecach?
- O czym ty, kurwa bredzisz?! Nie spotkaliśmy się nigdy ani razu. Oszalałeś?! Wszystko sobie wymyśliłeś! Jesteś chory!
- Oj, nieładnie, nieładnie. Czemu chcesz mnie zranić, Kochanie? – Harry kucnął i pochylił się nad twarzą Susan – Czemu chcesz wyrzucić z pamięci tamte wspomnienia? Czemu jesteś taka niemiła? Przeproś mnie a wszystko ci zapomnę. Będziemy mogli zacząć od początku.
- Jesteś świrem! – Susan rozpłakała się jeszcze bardziej – Proszę cię, puść mnie wolno. Daj mi spokój! Czego ty ode mnie chcesz?
- Nie słuchasz mnie, Susan – Harry pokręcił głową i westchnął ciężko – Chcę, żebyśmy byli już razem na zawsze. Wybaczę ci to, że mnie zostawiłaś. Każdy z nas przecież błądzi. Ale miłość wszystko wybacza, prawda?


Susan pokiwała głową, ale nic nie powiedziała. Zamknęła oczy. Łzy rozmyły zupełnie jej makijaż i teraz piękna twarz przypominała raczej groteskową maskę. Harry wyciągnął z kieszeni chusteczkę i delikatnie starł tusz z jej policzków. Mruczał pod nosem jakąś bliżej niezrozumiałą melodyjkę. Dziewczyna nie opierała się. Po chwili odważyła się otworzyć oczy i popatrzyła na niego.


- Proszę, puść mnie wolno.
- Ależ, Kochanie, ja cię przecież nie trzymam. Możesz odejść kiedy chcesz.
- Naprawdę? – w jej głosie zabrzmiała nadzieja
- Oczywiście – uśmiechnął się do niej – Odejdziemy stąd razem.
- Razem? - oczy Susan znów się zaszkliły i ledwo powstrzymała się od płaczu. Zdała sobie sprawę, że to mógł być jej jedyny ratunek, ale nie mogła się z tym pogodzić.
- Tak. Bo widzisz, nie zniósłbym myśli, że znów cię mogę stracić. Już podjąłem decyzję, że będziemy razem. Czekałem na tą chwilę 3 lata i nie chcę już dłużej czekać.
- Ale... – Harry przerwał jej zasłaniając usta dłonią
- Ciii... Wiem, że w głębi duszy też tego chcesz. Pójdziemy tam gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał. Tam gdzie będziemy tylko my.


Przewrócił ją na brzuch. Susan zaczęła wić się jak wąż, próbując za wszelką cenę uciec. Klęknął kolanem na plecach. Krzyknęła tak jak potrafiła najgłośniej, łudząc się, że może ktoś ją usłyszy i przyjdzie z pomocą. Harry wolną ręką zakrył jej usta. Pocałował we włosy i powolnym ruchem przyłożył jej pistolet do głowy. Susan zaczęła ze zdwojoną siłą walczyć o życie, ale była bezsilna. Zacisnęła powieki, modląc się żarliwie w duchu o ocalenie. Harry też zamknął oczy i uśmiechnął się lekko. Pociągnął za spust. Huk. Ciałem Susan targnął agonalny skurcz. Potem ciało zwiotczało. Zapach prochu i krwi drażnił nos Harry’ego. Ciepła posoka spływała mu po twarzy. Panował dziwny, nienaturalny spokój. Cisza...


Zaraz do ciebie przyjdę, Kochanie”.


Drugi i ostatni już strzał. Ciało osunęło się na drogę.

Cisza. Dziwna i nienaturalna...


KONIEC

3 komentarze:

bisek pisze...

Jak dla mnie bardzo teges... Zemsta Harry'ego... zastanawiam się czasem, czy nie przetestować takiego rozwiązania w rzeczywistości... ;)
....uknow...

Masay pisze...

może jednak nie stosuj?... Chyba mimo wszystko zbyt radykalne... przynajmniej póki co ;)

pkordys pisze...

jak dla mnie opowiadanko zer gót